W pociągach czasem przydałaby się jakaś ochłoda, szczególnie gdy akurat wszystkim przystankowiczom Woodstocka wymyśliło się wracać razem do domu. Jak na wagony z lat sześćdziesiątych drugiej klasy i tak oferują one wygodę: pod siedzeniami znajdują się elektryczne nagrzewnice, działające prawdopodobnie na zasadzie ogromnych rezystorów, bo to najprostsze. Moc do nich skierowana musi być naprawdę duża, gdyż w krótkiej chwili są w stanie nagrzać cały przedział, choć nie posiadają żadnych huczących wentylatorów, które w tej chwili byłyby bardzo głośne.
Motoryzacja zapewne i do wagonów wyższej klasy wprowadziła już klimatyzowane powietrze, jednak w Polsce ciągle ciężko takie zjawisko uświadczyć. Ostatnio za to mówi się o lokalnych pikokomórkach, mających za zadanie wzmacniać sygnał telefonii GMS, umożliwiając także korzystanie z Internetu. Pomysł ciekawy, choć słyszany z ust rzeczników operatorów pachnie usprawiedliwianiem braku pokrycia tras.